Strona w budowie! Uwaga: strona w budowie. Wygląd, rozmieszczenie i zawartość może zmieniać się z minuty na minutę!

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Od Waltera c.d. Williama

- Nie. - zacząłem skubać paznokciem brzeg pucharka - Przed chwilą jadłem coś podobnego. Starczy mi słodkiego na dwa lata.
- Yyyymm.. - William wydał z siebie jakiś pomruk niezadowolenia - No cóż, więcej będzie dla mnie~! - zaczął pałaszować lody ze smakiem i miłością do słodyczy - Tak swoją drogą, to co u ciebie? - spytał.
- To zależy o co pytasz... - westchnąłem i usiadłem tak, żeby patrzeć na niego frontem, kładąc but na tapicerce.
- O życie prywatne, romanse, przygody, żałoby... - zaczął obgryzać wisienkę - ..i takie tam rzeczy.
- Nie mam tylu romansów co ty, a żałoby się nie zdarzyły. Co do przygód: wiesz o tylu ciekawych rzeczach, że wątpię, by jakaś mogła cię zainteresować. - William spuścił oczka i spojrzał na mnie błagalnie, jakby chciał być jednocześnie słodki i chciał powiedzieć "nie pierdol, tylko gadaj". - Ah...  - skrzywiłem się - ..pracuję nad kilkoma sprawami. Jedna dotyczy ciekawego przypadku upośledzonej psychicznie kobiety, która cierpi na ciężką fobię. Druga dotyczy też kobiety, ale bardziej zwyczajnie głupiej, która chce wyżebrać pieniądze od firmy wycieczkowej, a trzecia pewnego porywacza.
- Porywacza..? - zainteresował się. Najwidoczniej w jego mózgu pojawiło się ciche pragnienie wyłudzenia ode mnie jakieś ciekawej informacji. O ile dwie poprzednie sprawy dotyczyły błahych rzeczy, to możliwe, że prędzej czy później zjawi się u niego ktoś, kto będzie szukał tego gościa. W końcu mógł porwać kogoś ważnego.
- Maniak. - oparłem głowę na pięści, a drugą ręką znowu zająłem się jeżdżeniem palcem po pucharku. - Porywał dziewczynki.
- A jakoś bardziej szczegółowo...? - William poruszył palcem serdecznym w geście "'c'mon". - Brzmi przerażająco..
- Dla ciebie bardziej "interesująco", prawda..? - uśmiechnął się lekko - Tajemnica zawodowa. Prędzej czy później opublikują to w telewizji albo w gazecie.
- Ahhhh.. - wypluł pestkę kolejnej wiśni na swój pucharek - ..wtedy już będzie po ptokach, rozumiesz..? Nikt się nie zainteresuje zapłaceniem za coś, co może nabyć za symboliczną złotówkę. - uśmiechnąłem się - Wiesz, ostatnio cierpię na wyjątkowy kryzys.. - znowu zrobił tę swoją błagalną minkę - ...więc mógłbyś wspomóc kolegę.
- Może i mógłbym... - rzekłem rozmarzonym głosem i odwróciłem wzrok w stronę okna - ..a czy zechcę. - usłyszałem pomruk niezadowolenia.
- A pieprz się. - fuknął, ale zaraz złagodniał - Może gdzieś się razem przejdziemy, jak dawniej? - zaproponował, zmieniając temat.

<William?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz