Strona w budowie! Uwaga: strona w budowie. Wygląd, rozmieszczenie i zawartość może zmieniać się z minuty na minutę!

czwartek, 13 sierpnia 2015

Od Williama c.d Waltera

Roześmiałem się głośno, tak jak mówiłem Walter ma tak smętne poczucie humoru i tak banalne "lęki" że aż mnie to bawi. Gdybym miał go na co dzień to pewnie byłbym nieśmiertelny, bo podobno śmiech wydłuża żywotność.
-O to właśnie chodzi Waltuś~.- uśmiechnąłem się cwaniacko i wziąłem go pod rękę.- Dobrze wiesz jaki jestem i jakie mam metody, nie mów że zapomniałeś.- zachichotałem.
- Niestety wszystko pamiętam.- westchnął.- A na pewno większość.
- Ty zawsze o wszystkim pamiętasz~.- zacmokałem i zaraz wskazałem ławkę pod ładnym, kwitnącym na biało drzewem.- Usiądźmy tam!
- Dobra, ale nie krzycz mi przy uchu.- zamknął na chwilę oczy po czym przyspieszył bo zacząłem ciągnąć go za rękę.
Po niedługim marszu klapnęliśmy oboje na ławkę, a raczej to on klapnął na ławkę a ja na jego kolana.
- Znów się zaczyna?- westchnął.
- Żebyś wiedział.- uśmiechnąłem się i oparłem o jego klatę.- Tak czy siak mnie lubisz~. A teraz opowiadaj co u ciebie się działo~!

[Walter?]

środa, 12 sierpnia 2015

Od Waltera c.d. Williama

Po tym zdaniu zacząłem się zastanawiać, czy William faktycznie ma zamiar wszystkich odwiedzić. Czy ja wcześniej również byłem na liście? Jeśli tak, to dobrze, że upolował mnie teraz.
- Tak, nie zmieniłem mieszkania. Lubię je i nie mam takich widzimisiów jak ty. - zachichotał - Że raz za małe, raz za duże...
- Bo widzisz, to wszystko zależy od wielu czynników.. - zaśmiał się i zatrzepotał tymi swoimi słodkimi wyrostkami na czubku swojej głowy, które wyglądały jak kocie uszka - ...od humoru, dnia, partnera.. - przewróciłem oczami. - Poza tym to też kwestia bezpieczeństwa, rozumiesz... gdy nieszczęśni ludzie zaczynają drzeć mi się pod oknem jak kopulujące koty, to, mimo całej miłości jaką do nich żywię, muszę się przenieść.
- Miłości do ludzi, czy do kotów? - spytałem, choć odpowiedź już pojawiła się w mojej głowie.
- Do jednych i do drugich~! Choć akurat w tym momencie myślałem o ludziach. - podskoczył wesoło i wpakował ręce do kieszeni spodni - Do ciebie też, Waltusiu.. - szturchnął mnie biodrem tak nagle, że aż się zachwiałem.
- Nie lubię tego, jak kluczysz między tematami.. - westchnąłem - ..najpierw osobie zdaje się, że jest bezpieczna, bo lawiruje pomiędzy zwykłymi gadkami i zupełnie nie spodziewa się, kiedy jeden z tych pozornie trywialnych wątków zainspiruje cię do zrobienia czegoś nagłego.. - roześmiał się.

<William?>

wtorek, 11 sierpnia 2015

Od Williama c.d Waltera

Walter jak zwykle był wredny i zimny, ale mimo to go bardzo lubiłem. Nie miał tego uroku co ja, ale przy jego osobie jakoś lepiej mi się myślało i zawsze było zabawnie. Mężczyzna cudownie reagował na niektóre rzeczy które robiłem, dlatego w szkolnych latach dosyć często za nim łaziłem lub ciągnąłem do niektórych miejsc.
- Gdzie chcesz iść?- spojrzał na mnie.
Zjadłem ostatnią łyżeczkę swojego deserku i zamachałem uszkami.
- Chodźmy do parku, ładnie tam pachnie o tej porze roku.- odsunąłem od siebie pucharek.- Albo do centrum handlowego, muszę kupić sobie nowy sweterek.
- Wolę park.- westchnął.
- Oj nie bądź taki smętny jak na twoją rasę przystało.- wstałem i wziąłem go za rękę.
- Nie jestem smętny, to ty jesteś zbyt wesoły.
- Taaak... To wszystko wina biednego Willusia.- udałem że jestem bliski płaczu, ale zaraz pomachałem wesoło ogonkiem i ruszyłem w stronę wyjścia. Ciągnąłem Waltera za sobą, miałem wrażenie że zmienił się w sztywną kłodę, ale tylko gdy wyszliśmy to zaczął iść samodzielnie.
- Nadal mieszkasz tam gdzie kiedyś?- zagadnąłem i wskoczyłem na murek.- Dawno nie byłem w tej okolicy... Muszę poodwiedzać starych znajomych.

[Walter?]

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Od Waltera c.d. Williama

- Nie. - zacząłem skubać paznokciem brzeg pucharka - Przed chwilą jadłem coś podobnego. Starczy mi słodkiego na dwa lata.
- Yyyymm.. - William wydał z siebie jakiś pomruk niezadowolenia - No cóż, więcej będzie dla mnie~! - zaczął pałaszować lody ze smakiem i miłością do słodyczy - Tak swoją drogą, to co u ciebie? - spytał.
- To zależy o co pytasz... - westchnąłem i usiadłem tak, żeby patrzeć na niego frontem, kładąc but na tapicerce.
- O życie prywatne, romanse, przygody, żałoby... - zaczął obgryzać wisienkę - ..i takie tam rzeczy.
- Nie mam tylu romansów co ty, a żałoby się nie zdarzyły. Co do przygód: wiesz o tylu ciekawych rzeczach, że wątpię, by jakaś mogła cię zainteresować. - William spuścił oczka i spojrzał na mnie błagalnie, jakby chciał być jednocześnie słodki i chciał powiedzieć "nie pierdol, tylko gadaj". - Ah...  - skrzywiłem się - ..pracuję nad kilkoma sprawami. Jedna dotyczy ciekawego przypadku upośledzonej psychicznie kobiety, która cierpi na ciężką fobię. Druga dotyczy też kobiety, ale bardziej zwyczajnie głupiej, która chce wyżebrać pieniądze od firmy wycieczkowej, a trzecia pewnego porywacza.
- Porywacza..? - zainteresował się. Najwidoczniej w jego mózgu pojawiło się ciche pragnienie wyłudzenia ode mnie jakieś ciekawej informacji. O ile dwie poprzednie sprawy dotyczyły błahych rzeczy, to możliwe, że prędzej czy później zjawi się u niego ktoś, kto będzie szukał tego gościa. W końcu mógł porwać kogoś ważnego.
- Maniak. - oparłem głowę na pięści, a drugą ręką znowu zająłem się jeżdżeniem palcem po pucharku. - Porywał dziewczynki.
- A jakoś bardziej szczegółowo...? - William poruszył palcem serdecznym w geście "'c'mon". - Brzmi przerażająco..
- Dla ciebie bardziej "interesująco", prawda..? - uśmiechnął się lekko - Tajemnica zawodowa. Prędzej czy później opublikują to w telewizji albo w gazecie.
- Ahhhh.. - wypluł pestkę kolejnej wiśni na swój pucharek - ..wtedy już będzie po ptokach, rozumiesz..? Nikt się nie zainteresuje zapłaceniem za coś, co może nabyć za symboliczną złotówkę. - uśmiechnąłem się - Wiesz, ostatnio cierpię na wyjątkowy kryzys.. - znowu zrobił tę swoją błagalną minkę - ...więc mógłbyś wspomóc kolegę.
- Może i mógłbym... - rzekłem rozmarzonym głosem i odwróciłem wzrok w stronę okna - ..a czy zechcę. - usłyszałem pomruk niezadowolenia.
- A pieprz się. - fuknął, ale zaraz złagodniał - Może gdzieś się razem przejdziemy, jak dawniej? - zaproponował, zmieniając temat.

<William?>

Od Williama c.d Waltera

Waltuś mi odkiwnął głową~! Jak n niego to jest gest pełen uczucia! Jego znajomi już wychodzili, a mój przyszedł, więc musiałem się go skutecznie pozbyć. Nudził mnie już i o wiele bardziej wolałem Waltera, on przynajmniej mógł coś sobą zaproponować.
- Twój lody.- klient postawił mi pucharek przed nosem.
- Dziękuję bardzo~! Ale chyba się już musimy rozstać..- uśmiechnąłem się i złapałem deser.
- No w końcu...- westchnął,wypił swoją wodę duszkiem i wyszedł.
Zachichotałem wesoło i ze swoimi lodami w ręku ruszyłem do stolika Waltera. Nie miał zdziwionej miny, na pewno wiedział że do niego przyjdę, znał mnie i wiedział jakim jestem człowiekiem, do tego w młodości mieliśmy parę dziwnych sytuacji.
- Siemka~!- usiadłem obok niego i położyłem deser na stoliku.- Tyle lat minęło a ty nadal stary...
- Też cię milo widzieć Williamie.- mruknął.
Pomachałem uszkami i wziąłem łyżeczkę.
- Chcesz trochę?- zgłębiłem ją w puszystej konsystencji i oderwałem kawałek.

[Walter?]

Od Waltera c.d. Williama

Starałem załatwić sprawę z klientami jak najszybciej się dało: sama bowiem obecność Williama oznaczała, że stanie się coś zgoła niestosownego. Pamiętam, że kiedyś gdy był wyjątkowo znudzony, wrzucił kawałek oototo w dekolt jakieś pani, w bardzo drogiej sukni. Pisk, wrzawa i krzyki trwały wtedy jakieś pół godziny. Więc teraz, gdyby zrobił coś podobnego i wyszłoby na to, że jesteśmy dobrymi znajomymi, mogłoby to negatywnie wpłynąć na moją reputację. Dlatego wolałem oddalić ich zanim coś podobnego nastąpi.
Można powiedzieć, że miałem głupie szczęście. Właśnie zaczęli się zbierać gdy Will dojrzał mnie i zastrzygł wesoło uszami, po czym zaczął machać tak energicznie, że krzesło aż szurało na boki. Uśmiechnąłem się wówczas i pozdrowiłem go spokojnym skinieniem głowy. Byliśmy dawnymi kolegami z klasy ale nie powiem, bym zapamiętał go jako osobę, z której towarzystwa trzeba się bezdyskusyjnie cieszyć. Raczej wprowadzał rodzaj dziwnego zamętu, który, choć nieszkodliwy z początku, przeradzał się często w coś bardzo nieprzyjemnego. Na przykład do wcześniejszej sytuacji z ootoro.
-Waltuś~! - zamachał swoim ogonkiem wesoło. Na ogół nie lubiłem, gdy ktoś w ten sposób zdrabniał moje imię, ale William był osobnikiem na tyle uroczym, że mogłem mu to wybaczyć. Kochałem koty, mimo wszystko.
Wtedy do stolika wrócił ten człowiek, którego mina wyrażała zakłopotanie, niechęć i coś na podobieństwo miny, którą ma człowiek, gdy go mdli.

<William?>

Od Williama c.d Waltera

To była najzwyklejsza restauracja. Jadłem sobie pyszniutkie ootoro i nie musiałem za nie płacić. Jak się okazało, zlecenia też nie musiałem, a raczej, nie chciałem robić. Lubię ludzi, ale nie na tyle by zagłębiać się w ich sprawy łóżkowe, poza tym jestem informatorem, anie detektywem, nie będę robił zdjęć stosunku by klient mi uwierzył, że jego siostra pieprzy się z kimś tam.
-To zrobi to pan dla mnie?- zapytał jeszcze raz, a ja zamachałem nerwowo ogonem.
- Słuchaj.- odłożyłem pałeczki koło tacki z sushi.- Nie upadłem jeszcze tak nisko by łapać się takiej roboty, za takie grosze.- parsknąłem ruszając uszkami. Kocia natura to piękna natura.
- To wszystko co mam.- mruknął już chyba lekko zdenerwowany.
- Lecz dla mnie to za mało.- zaśmiałem się.- Polecę ci kogoś kto zrobi to z przyjemnością.- wytarłem chusteczką pyszczek i wyjąłem portfel. Otworzyłem osobną przegrodę i wyjąłem z niej wizytówkę detektywa, który niedawno zaczął swój fach. Był młody i chętny do roboty, do tego dobrze wypełniał swoje zadania, dlatego uważałem że będzie odpowiedni.
Podałem wizytówkę temu gościowi.
- No to teraz deserek~!- uśmiechnąłem się szeroko i złapałem menu.- Ja zamawiam deser czekoladowy i dodatkową polewą czekoladową i kawałkami kiwi~!- oblizałem się.
- Ja chcę wodę.- westchnął.
- No to zmykaj do baru po zamówienie.- nadąłem policzki i zamachałem ogonkiem.- Miauuu~.- zrobiłem słodką minkę.
Mężczyzna popatrzył się na mnie chwilę po czym wstał i ruszył zamówić moje lody.
Ja w tym czasie złożyłem menu i odłożyłem je na bok. Nudno było tu tak siedzieć samemu, nikt nie zwracał na mnie uwagi, a to smutna wieść.. Postanowiłem to zmienić, okręciłem się na krześle i popaczałem na wszystkich klientów którzy zapłacili trochę więcej kasy by usiąść tutaj. Nie widziałem nikogo wartego mojej uwagi co z początku nieźle mnie zmartwiło, ale zaraz mój wzrok zatrzymał się na znajomej postaci. Tak dawno się nie widzieliśmy, a ten staruszek dalej się nie zmienił...
Uśmiechnąłem się szeroko po tym jak złapaliśmy z Walterem kontakt wzrokowy i pomachałem do niego. Moje uszka poruszyły się słodko, a źrenice kocich oczu się zwęziły.

[Walter?]